Leszek Utrata
PRAWDA JAKO PRZYCZYNA SKAZANIA JEZUSA I NAUKA DLA NAS Z TEGO PŁYNĄCA

 

Biblia jest Księga Życia nie tylko dlatego, że przez nią przemawia do człowieka Bóg. Jest nią również dlatego ponieważ znajdujemy tam życiowe i autentyczne bo ludzkie wskazówki, wytyczające nam drogę postępowania. W tym kontekście należy rozpatrywać zdanie autora Listu do Hebrajczyków „żywe i skuteczne jest Słowo Boże” (4,12). Warto tutaj przypomnieć i odwołać się do adhortacji Benedykta XVI Verbum Domini, poświęconej Słowu Bożemu.

Proces Jezusa, dramatyczny okres Jego działalności również stanowi dla nas lekcję. Mówi nam bowiem o wierności i o obronie tożsamości, ale także o kłamstwie i podstępie adwersarzy. Jest prawdą, że Jezus mógł się wyprzeć swojej nauki i postawy lub dyplomatycznie doprowadzić do kompromisu, w którym Jego sytuacja zmieniłaby się na korzyść. Widmo prześladowania i śmierci jest czymś niechcianym, przed czym się bronimy, uciekając się nawet do zaprzeczenia swoim poglądom, hierarchii wartości, przyjaźniom. W konsekwencji zaprzeczaniu samemu sobie, myśląc że tak ocalimy swoje życie. Jezus inaczej tę sprawę przedstawia: „kto chce zachować swoje życie straci je, a kto straci życie z Mojego powodu, zachowa je” (Mk 8,35). Musimy traktować życie biblijnie, jako coś więcej niż biologiczne istnienie. Gdyby się ono tylko do tego wymiaru ograniczało, bylibyśmy zwierzętami. Nasze istnienie jest nacechowane wiecznością w tym sensie, że jest chciane przez Boga jako dar życia i włączone w Jego Tajemnicę (KKK 1701n). Nasza natura ma więc wpisane powołanie (Mdr 2,23). Wybór dotyczy jakości – niebo albo piekło. Dlatego nie jest to dar bezwarunkowy. Bezwarunkowa jest miłość.

Czego uczy nas sąd nad Jezusa? Wyniknie to z tekstu, który nas interesuje:

„A Jezusa zaprowadzili do najwyższego kapłana, u którego zebrali się wszyscy arcykapłani, starsi i uczeni w Piśmie.  Piotr zaś szedł za Nim z daleka aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Tam siedział między służbą i grzał się przy ogniu.  Tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić, lecz nie znaleźli.  Wielu wprawdzie zeznawało fałszywie przeciwko Niemu, ale świadectwa te nie były zgodne.  A niektórzy wystąpili i zeznali fałszywie przeciw Niemu:  «Myśmy słyszeli, jak On mówił: "Ja zburzę ten przybytek uczyniony ludzką ręką i w ciągu trzech dni zbuduję inny, nie ręką ludzką uczyniony"». Lecz i w tym ich świadectwo nie było zgodne.  Wtedy najwyższy kapłan wystąpił na środek i zapytał Jezusa: «Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciw Tobie?» Lecz On milczał i nic nie odpowiedział. Najwyższy kapłan zapytał Go ponownie: «Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?» Jezus odpowiedział: «Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi».  Wówczas najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: «Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Słyszeliście bluźnierstwo. Cóż wam się zdaje?» Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci. I niektórzy zaczęli pluć na Niego; zakrywali Mu twarz, policzkowali Go i mówili: «Prorokuj!» Także słudzy bili Go pięściami po twarzy”. (Mk 14,53-65)

Znamienne jest to, że Wysoka Rada była przede wszystkim zainteresowana „szukaniem świadectwa przeciw Niemu”. Ludzkie sądy często zmierzają do oskarżenia i wydania wyroku, a nie do prawdy i sprawiedliwości. Paradoksem jest to, że sąd powinien brać stronę oskarżonego, gdy tymczasem pogrąża go. Podobnie wyglądają nasze sądy wewnętrzne, w których w konsekwencji głównym oskarżycielem jest diabeł (Ap 12,10). W naszym przypadku jednak dochodzi do skrajności: oskarżenie albo usprawiedliwienie – a nie prawda o nas. Sąd nad Jezusem mówi nam, że szatan zawsze sieje wątpliwość i na tym polega jego działalność – na podważaniu Prawdy.

Po drugie, jeśli siły zła nie wytrzymują próby fałszu, oskarżyciel odwołuje się do słów i czynów, ale w specyficzny sposób przedstawionych. Wystarczy sformułować pytanie w taki sposób, ze właściwie każda odpowiedź będzie przeciwko nam. To technika, jaką znamy już z Pierwszej Księgi, gdy wąż zapytał: „czy to prawda, że Bóg powiedział?” (Rdz 3,1). Poddanie w wątpliwość wiarygodność Boga lub naszą jest procedurą często stosowaną. Zniszczyć przekonanie o słuszności naszych przekonań, o logice i zdrowym rozsądku to początek klęski duchowej. Pozytywny efekt tego etapu obnaża naszą megalomanię. Chociaż to bolesny proces trzeba mieć odwagę, aby oczyścić się z błędnych wyobrażeń o sobie. Przypisywanie sobie cech domyślnych ma znamiona oszustwa, zabiegu psychologicznego, np. pozytywnego myślenia. Wiara w nie może doprowadzić do trzech odcieni ego (egoizmu, egocentryzmu i egotyzmu), a w konsekwencji do pychy. Przekonanie o własnej niezależności i doskonałości skłoniło wielu do chęci panowania zamiast służby. Jezus broni tej zależności będąc ciągle Synem, ale jednocześnie Sługą Jahwe (Iz 53,11). Wreszcie perfidnie skonstruowane oskarżenie dotyczące identyfikacji. Arcykapłan nie stawia klasycznego pytania, ale dodaje do niego nietypowe dopowiedzenie, które miało stać się bluźnierstwem: «Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?». W historii Izraela było wielu mesjaszów rozumianych jako potomkowie Dawida, których zresztą Rada wspierała. Jednak nie przysługiwał im tytuł Syna Błogosławionego, który jest równoznaczny z Boskim pochodzeniem. Ta prawda przeszkadzała od początku Żydom, kiedy Jezus słowem i czynem wskazywał, że jest Bogiem (J 10,22-39).

Prawdziwym powodem skazania Jezusa jest najgłębsza prawda o Nim. W Jego przypadku jest to kwestia natury. On po to przyszedł na świat, aby dać świadectwo Prawdzie (J 18,37). My dokonując wyboru wspomagani łaską opowiadamy się za lub przeciw Bogu. Nie ma postaw niezależnych w świecie ducha. Ewangeliczne stwierdzenie: „kto wytrwa do końca będzie zbawiony” (Mk 13,13; Mt 10,22) ma znamiona warunku. Wiara chociaż jest przywilejem i łaską jednocześnie stanowi wyzwanie często w wymiarze krzyża. Dojrzałe chrześcijaństwo nie traktuje tego jako kary lub niepotrzebnej przeszkody. Trud i wysiłek, a nierzadko i cierpienie stanowią składową podążania za Jezusem – „Mnie prześladowali i was prześladować będą” (J 15,20). Dochowanie wierności nie tylko swojemu wyborowi, ale powołaniu świadczy o dojrzałości człowieka. Jest to bowiem postawa wierności względem Boga, który widzi we mnie osobę odpowiedzialną za coś, często za kogoś. To ja, nie kto inny realizuję misję, która stanowi i przyczynia się do realizowania Królestwa Bożego już tu na ziemi.

Samookreślanie się, cechy osobowościowe czy styl życia są drugorzędne. Dopiero istota mojej osoby i moje miejsce w Bożym planie świadczą o tym kim jestem. Jezus został skazany właśnie za to kim był – Synem Bożym i Człowieczym, który będzie Sędzią czasów ostatecznych. To stwierdzenie przypieczętowało wyrok. Arcykapłan i Rada doskonale znali proroctwo z Księgi Daniela, do którego Jezus się odwołuje. To godziło w ich pozycję, aby ktoś taki miał być ich sędzią. Trzeba tu widzieć pewną analogię do postępowania Lucyfera. On też sprzeniewierzył się, gdy objawiona mu została prawda o wyniesieniu człowieka ponad aniołów przez wcielenie Syna Bożego. Jego protest wyrażony przez: non servant (Jr 2,20), słychać w głosie arcykapłana – nie dam się sądzić komuś takiemu, kogo sam osądzam. Również dzisiaj słyszany wyrzut: „kim jesteś, aby nas osądzać” lub „jakim prawem”, zamyka często na prawdę. Niestety również my często wycofujemy się z pozycji kogoś, kto powinien wypowiadać się na pewnych kwestiach. Tymczasem mamy do tego moralne prawo jako wyznawcy prawd objawionych – „kto was słucha, Mnie słucha” (Łk 10,16). Moda na dyskutowanie o wszystkim, nie jest ewangeliczna. Są prawdy, które się po prostu przyjmuje i nie polegają one debatom, np. normy Boże, godność człowieka. Świat nie zawsze lubi, gdy obietnice się spełniają.  Podobna sytuacja miała miejsce na początku drogi Jezusa, kiedy to odniósł do Siebie słowa Izajasza  - „Ducha Pański nade Mną” (Łk 4,18).

Deklaracje w swojej istocie zawierają to, co ma okazać się na końcu. Dlatego etykieta „chrześcijanin” musi zawierać w sobie konkretną treść i co równie ważne, powinno być autentyczne w każdej chwili. Życie z Bogiem jest dynamiczne, a chrześcijaństwo ma aktualny wymiar,  nie tylko wspomnieniowy.

Sądy, w których uczestniczymy, a więc wydarzenia które nas weryfikują (fakty), ludzie którzy nas słuchając, wyrażają swoje zdanie (orzekają) kim jesteśmy powinny być traktowane jako środki doskonalące. Bóg zna jednak nasze mistrzostwo w unikaniu prawdy. Dlatego wpisał w nas sąd naturalny – sumienie, o które w myśl św. Piotra należy dbać (1P3,16). Niestety i tu, jak wiemy, dochodzi do deformacji i zatrucia. Prawda o sobie jest trudna i często niewygodna. Jednak to ona i tylko ona „wyzwala” (J 8,32). Podążanie za Jezusem to nie ślepe naśladownictwo, ale droga i przygoda odkrywania siebie i stawania się osobą - człowiekiem według obrazu Chrystusa. Jesteśmy Jego dziećmi – to bardzo trudna choć przepiękna prawda do realizacji.

Taka postawa nie może być infantylizmem, ale autentyczną prostotą oczyszczoną ze zbędnych spekulacji i nieprawdy. Paweł doskonale wyraził to w słowach „kiedy byłem dzieckiem myślałem jak dziecko… kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce” (1Kor 13,11). Dlatego nieco dalej przestrzega: „nie bądźcie dziećmi w waszym myśleniu” (14,20) Nie da się przeskoczyć etapów rozwoju bez szkody. Trzeba je wszystkie przeżyć w najlepszy i najbogatszy sposób. Każdy kolejny etap prowadzi do czegoś innego i jest jego podstawą. Przeskoki w życiu duchowym i osobowościowym, pomijają konkretne doświadczenia rozwoju, nie uczą cierpliwości i konsekwencji. Dlatego w życiu Odkupiciela – Boga i Człowieka wpisane jest całe doświadczenie ludzkie. Stąd jest On jedynym Pośrednikiem (1Tm 2,5; Hbr 12,24). Ewangelia przez to ma znamiona nadziei, ponieważ Sędzia, który jest też Arcykapłanem (Hbr 4,14), będzie miał Bosko-Ludzkie kryteria sądu (Dz 10,42; Jk 4,12).

Towarzyszyć nam będą zawsze osoby, które przy każdej sposobności wytkną, a często wyolbrzymią naszą słabość. W działalności Jezusa wielokrotnie podejmowano próbę, aby pochwycić Go w mowie lub czynie (jawnogrzesznica – J 8,7; łuskanie kłosów – Mk 2,23; uzdrowienie w szabat – Łk 13,32). To jest dowód na to, jak mocno życie Boże odbiegające od powszechnie przyjętej normy, może rzutować, intrygować ale i drażnić. Jezus był wyrzutem sumienia, burzył schematy. Jego postawa jest wzorem jako Nauczyciela. I ta postawa mówi też o konsekwencji i tożsamości, która pozwala Mu oddać swoje życie w ręce Ojca – „Nie moja, ale Twoja wola” (Łk 22,42).

 

Weryfikacja swojej kondycji duchowej dokonuje się przez zwycięstwo lub porażkę. O ile utrzymamy swój status quo w każdej sytuacji, o tyle jesteśmy na dobrej drodze. Postawa Jezusa, ale i znanych nam bohaterów wiary, pokazuje nam do czego prowadzi wierność. Nie chodzi o cierpienie czy śmierć, ale o realizację tego, czego chce ode mnie Bóg. Skazany Jezus zmartwychwstaje i żyje w komunii, niewierny umiera w samotności. W rezultacie życie i wieczność w łonie Trójcy Świętej, jest celem naszej wędrówki.